środa, 1 grudnia 2010

Św. Mikołaj, wilki, pogańscy bogowie i islandzkie trolle. Co mają wspólnego?

AUTORKA: Vrede

Za kilka dni większość Polaków będzie obchodzić tzw. Mikołajki. Pojawią się wizerunki dobrotliwego staruszka w czerwonym płaszczu, renifery i elfy. Takie cieplutkie, tłuściutkie, komercyjne "fuj". Warto przyjrzeć się więc sprawie Mikołaja bliżej, z różnych perspektyw.

W Beskidzie Śląskim panował ciekawy zwyczaj. Zimowe przesilenie słoneczne rozpoczynali "Mikołaje" - grupa obrzędowa podzielona na "czornych" i "biołych". Ludzie przebierali się i obchodzili okoliczne wsie. Miało to na celu odstrasznie zła i zapewnienie pomyślnych zbiorów w nadchodzącym roku. "Czorni" symbolizowali czas stary, zły, właśnie - czorny. "Bioli" - jego odnowę, niewinność - zawsze w kolorze białym. Grupy obchodziły tylko własną część wsi lub przysiółek, a następnie spotykały się w karczmie na małej biesiadzie trwającej do północy. W tym obrzędzie ważny był nie tylko scenariusz, ale również rodzaj wykonywanych czynności, oracje, taniec, uczta, dary i wiele jeszcze innych elementów. Do istotnych zaliczyć trzeba rekwizyty i różne akcesoria. Do specyfiki obrzędu należały też maski, które szyto w Beskidzie Śląskim ze skóry baraniej - zarówno białej, jak czarnej. Maskę nosiła "medula", a także "niedźwiedzie" i "debły". Maski "debłów" miały dodatkowo rogi i potężny język. "Debłów" uosobienie potęgi i siły – wyolbrzymiały jeszcze długie suknie ze słomy. Postacie te ubrane były w kożuchy na rymby (na lewą stronę). Stanowiło to kolejną symbolikę widowiska, w którym wszystko było na opak i w którym wszystko musiało być obfite i bogate.

W Polsce, na Rusi i Ukrainie św. Mikołaj uważany jest za patrona pasterzy, a jednym z jego zadań jest ochrona stad przed wilkami. Niewiele ma to wspólnego ze św. Mikołajem - biskupem. Cóż za paradoks, że święty, który być może nigdy nie widział wilka na oczy, strzeże bydło i ludzi przed atakami tych zwierząt. W oficjalnej hagiografii nie znajdujemy żadnej wzmianki o zdarzeniu, które pozwoliłoby wytłumaczyć tak silny związek świętego z wilkami. Warto nadmienić, że na Rusi święty Mikołaj traktowany jest częściej jako patron bydła, koni i pasterzy, a w Polsce akcentuje się funkcję obrony przed wilkami. 

Gospodarze i pasterze 6 grudnia składali mu ofiary zwane wilkami, wieszając na ołtarzach wieńce z lnu i konopi, kładąc na nich jaja kurze i gęsie, oraz prowadząc na plebanię owce i baranki. Na Podkarpaciu wierzono powszechnie, że w noc św. Mikołaja wilki schodzą się w jedno miejsce, a święty wyznacza  czyje bydło, owce itp. wolno im pożerać w nadchodzącym roku.

Wilcze Uroczysko - Kryłów
W opolskiem, we wsi Dzielów istnieje zwyczaj trzykrotnego objeżdżania kościoła przez gospodarzy na koniach w wigilię uroczystości na cześć świętego (6 grudnia). W Dębnie, koło Kielc, znajdowały się obrazy przedstawiające wilki pożerające ludzi i dobytek oraz cudowne ocalenie od wilków za przyczyną świętego. W Bonikowie, koło Kościana, jest obraz świętego, u którego nóg znajdują się wilki. W miejscowości Wielka Wola, w byłym województwie piotrkowskim, był obraz, na którym świętemu wilk przynosi owieczkę. W Karpatach wierzono, że w dzień świętego Mikołaja wilki schodzą się w jedno miejsce, a święty wyznacza, czyje bydło, owce wolno im w nadchodzącym roku pożreć. W Kryłowie znajduje się źródełko, a przy nim sanktuarium św. Mikołaja na tzw. Wilczym Uroczysku. Oprócz figury świętego jest tam też posążek wilka posiadającego ponoć cudowne moce. Ludzie pielgrzymują tu właśnie do tegoż wilka i źródełka - licząc na uzdrowienie. Przesąd głosi, że na bezpłodność pomaga posadzenie swych szanownych 4 liter na figurze wilka, pogłaskanie go po kamiennym brzuchu oraz szybka kąpiel w pobliskim źródełku.

Franciszek Kotula, zbierając lokalne opowieści z okolic Rzeszowa, natknął się na ludową wersję legendy o świętym, wyjaśniającą jego związek z wilkami:

"Bo święty Mikołaj był patronem od bydła, a tu naokoło wszędzie było dużo wilków. Jak wycnoł bydle w pole, to nikt nie wiedzioł, cy je przegoni na powrót do chałupy. A święty Mikołaj bez to był patronem od bydła, jak powiadajo... A to któremu koń nie chciał jechać, bo się boł, bo tam czuł wilki, tak święty Mikołaj kozoł temu chłopu wziąć tego konia i zaprowadzić do doliny, gdzie było straśnie dużo wilcysków. No i chłop zaprowadziuł tego swojego konia, tam go zostawiuł, no i te wilki zjadły tego konia. To święty Mikołaj poszed z tym chłopem do ty doliny i powiedzioł : „Tylko nie ruszojcie kości, niech łone zostano w kupce”. No i tych kości chłopy nie rusyli. Tak święty Mikołaj tchnął na te kości łosko i wtedy z nich wstoł koń jeszcze lepszy jak pirwu. I bez to od tego casu święty Mikołaj jes patronem łod bydła.”

W mitologii skandynawskiej Thor podobnie obchodzi się ze swoimi kozłami. Mógł sporządzić z nich znakomity posiłek, a następnego dnia, po zebraniu koźlich kości i skór, ożywić je ponownie. Gromowładny bóg z panteonu nordyckiego ma sporo cech wspólnych ze słowiańskim Perunem.

Perun i Weles
Wg Uspieńskiego i Szyjewskiego na istniejący w świadomości ludowej schemat dwóch opozycyjnych bóstw słowiańskich, Peruna i Wołosa (Welesa), nałożyły się z przyjęciem chrześcijaństwa nowe pojęcia i wyobrażenia. Nie usunęły one jednak pierwotnego schematu, lecz go w światopoglądzie ludowym przeformułowały. Na Rusi Peruna zastąpił w funkcjach Eliasz (Ilja), zaś w miejscu Wołosa – święty Mikołaj. Święty Mikołaj pozostaje w konflikcie z świętym Ilją - Perunem. Broni ludu i zbiorów przed jego gniewem. Opiekuje się nie tylko bydłem, ale jest również patronem bogactwa i płodnych pól. Święty Mikołaj przedstawiany był jako posiadacz długiej żółto-siwej brody. Ostatni snop zboża, przeznaczany na uroczysty zasiew, nazywany był brodą Wołosa lub Mikuły.

Wg Uspieńskiego, takie utożsamienie świętego Mikołaja z pradawnym słowiańskim bóstwem tłumaczyłoby wielorakie funkcje świętego, nie znajdujące poparcia w oficjalnej hagiografii świętego. Gieysztor natomiast pisze o przypuszczeniach, iż wilkołactwo i wilk łączą się w jakiś sposób z kultem zmarłych i kultem Welesa. Weles nazywany jest "bogiem bydlęcym". Jako bóg związany ze sferą chtoniczą, więc i dzikimi zwierzętami, ma moc zamykania paszczęki dzikich zwierząt, także odwracania wzroku wilków od stada. 

Co ciekawe, św. Mikołaj uważany był również za opiekuna wilków - dba, aby w zimie nie poginęły z chłodu i głodu. 

Tymczasem na Islandii mamy odpowiednik Mikołaja w osobach Jólasveinar (dosł. gwiazdkowi chłopcy). Są oni synami Grýli. Była to straszna olbrzymka ludożerczyni, która w okresie adwentu polowała na dzieci. To samo robili jej liczni synowie. Postaciami takimi straszono nieposłuszne dzieci. Jednak w miarę upływu czasu przypisywano synom Grýli coraz to inne cechy. W XIX w. byli już tylko złośliwymi złodziejaszkami, którzy schodzili z gór (lub wynurzali się z morza, jak wierzono w regionach północno-zachodnich wyspy) i czynili ludziom drobne szkody. 

Różna była ich liczba - od dziewięciu do dwudziestu dwóch, czasami występowały też córki Grýli. Dziewiętnastowieczny badacz folkloru islandzkiego, Jón Árnason, wydał w roku 1862 pracę, w której opisał wersję z trzynastoma synami Grýli. Podał też ich imiona: Stekkjastaur (Kij do owiec), Giljagaur (Prostaczek), Stúfur (Krótki), Þvörusleikir (Lizacz łyżek), Pottasleikir (Lizacz garnków), Askasleikir (Lizacz misek), Hurðaskellir (Trzaskacz drzwiami), Skyrgámur (Obżartuch jedzący Skyr), Bjúgnakrækir (Złodziej kiełbas), Gluggagægir (Podglądacz), Gáttaþefur (Wąchacz), Ketkrókur (Hak do mięsa) oraz Kertasníkir (Żebrak świec). Jak widać są oni bardzo psotni i do dnia dzisiejszego zachowali swoje unikalne cechy. Żyją w górach wraz z rodzicami. Przychodzą do miasta, jeden po drugim, w okresie przedświątecznym. Pierwszy z nich zjawia się 12 grudnia, a ostatni 24 grudnia. Wcześniej próbowali podkradać to wszystko, co im najbardziej się podobało, i chętnie płatali komuś psikusa (stąd ich imiona), lecz dzisiaj ich rola polega na przynoszeniu dzieciom małych prezentów. Chociaż niegrzeczne dzieci mogą spodziewać się zgniłego ziemniaka... 

Wzorem duńskich elfów i św. Mikołaja zaczęto ich przedstawiać ubranych w czerwone szaty i noszących brody. Schodzą oni z gór kolejno przez 13 dni przed Gwiazdką, a zamiast czynić zło opowiadają dzieciom bajki, śpiewają i wsadzają do butów drobne upominki, co najwyżej zaś wezmą świeczkę lub kiełbaskę. 

Linki:
http://www.ug.istebna.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=202
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=10625
http://pl.wikipedia.org/wiki/Weles
http://krylow.info/sanktuarium/
http://www.rvk.is/desktopdefault.aspx/tabid-3413/
http://www.islandia.org.pl/bozenaro.html
http://islandiablog.blogspot.com/2008/12/httpwwwrvkisdesktopdefaultaspxtabid.html

5 komentarzy:

  1. Tak mi się dodatkowo z Berchtą i perchtami skojarzyło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co z Gwiazdorem / Gwieździchem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego, co ja sobie przypominam, to Gwiazdor jest tradycją wielkopolską ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chrześcijaństwo to tradycja niszczenia lub kradzenia tego, czego zniszczyć nie mogło. To tradycja wykluczania i opresji, a nie miłości, zgody i dialogu, jak usiłują ciemnemu ludowi wcisnąć kościelni PR-owcy.

    OdpowiedzUsuń