sobota, 28 marca 2015

My, poganie! Czy jesteśmy podobni do kibiców piłki nożnej?

AUTORKA: Vrede
Ostara 2014
Ostatnio wpadł mi w ręce interesujący artykuł o… kibicach. Mówi on jednak nie o piłce nożnej, a o tzw. tożsamości zbiorowej kibiców. Podczas lektury nie mogłam uniknąć skojarzeń z poganami i ich zachowaniem. Dotyczy to nas wszystkich: rodzimowierców słowiańskich, starowierców germańskich (asatryjczyków), politeistów greckich, rekonstrukcjonistów celtyckich, wiccan itd. Podejmę zatem próbę parafrazy wspomnianego artykułu, przeniesienia wytoczonych tez na grunt pogański, a zwłaszcza asatryjski. Dodam też kilka anegdot, przygotujcie się zatem na długi artykuł ;-)

Z jakich powodów asatryjczycy tak szybko i naturalnie łączą się w grupy?

Nie jestem przekonana, czy rzeczywiście tak szybko. Mam też świadomość, że zdarzają się osoby, które świadomie wybierają samotność lub nie lubią większych zgromadzeń. Idąc jednak za artykułem o fanach piłki nożnej odpowiadam, dlaczego w ogóle w grupy się łączą:
  • Przynależność do społeczności (ludzie czują się pewniej w spójnej i zwartej grupie).
Tak, z tym można się zgodzić. Nasza religia jest społeczna, a grupa dobrych znajomych, którzy nawzajem sobie ufają i świetnie się ze sobą czują potrafi zdziałać więcej. I to zarówno w sferze sacrum (mocne bloty), jak i profanum (organizowanie zlotów, współpraca między organizacjami, wspólne inicjatywy itd.).
  • Rózwój zainteresowań (możliwość spędzania czasu w inny sposób).
Przełamanie codziennej rutyny przez celebrację świąt, kontakt z naturą i spotkania z ludźmi, z którymi łączą nas pełne pasji dyskusje i działania. Tak, ten punkt też pasuje do pogan.

Efekt warsztatu Pogańskie pisanki" prowadzonego przez GabroArt

  • Niski próg wejścia (wystarczy szalik i już mogę być fanem + mogę być częścią gry bez żadnych specjalnych umiejętności).
Hmm… i tu zaczynają się schody. W dużym uproszczeniu możemy przyjąć, że tak jest. Z całą pewnością pasuje to do tzw. pogaństwa internetowego. Można zaryzykować stwierdzeniem, że wystarczy zdjęcie z młotem Thora, sważycą czy pentagramem oraz dostęp do internetu i już po sprawie. Parę kliknięć i powstaje nam pseudopoganin, który duuużo piszczy w sieci, a zazwyczaj mało robi w realnym świecie. Tacy “poganie” jednak nas nie interesują. Dlatego ten brak umiejętności tutaj nie pasuje. Umówmy się, że w dzisiejszym świecie obsługa Facebooka to żaden rzadki talent. Do tych umiejętności nie zaliczam również “nadprogramowej” wiedzy dotyczącej wybranej religii. Dobrze wiemy, że masa pięknej teorii plus internet może doprowadzić do paradoksu, w którym tchórz bez honoru kreuje się na asatryjskie guru, a nieszczęśliwa, zagubiona panienka na potężną czarownicę.

Nie oznacza to promocji nieuctwa, bo bardzo cenię sobie wiedzę i jej pogłębianie. Ale tylko wtedy, gdy idzie w parze z praktyką i osobowością.

Ogólnie poganinem (słowianowiercą, szamanem, wiccaninem itd.) może nazwać się każdy. Ale czy nim będzie? Prawdziwi poganie nie tolerują pozerów. Osoba fałszywa zostanie prędzej czy później wykluczona z grupy. Nie odnajdzie się tu też człowiek pozbawiony kompletnie umiejętności społecznych, niezbędnej odrobiny inteligencji emocjonalnej oraz zdrowego rozsądku.
  • Wszechobecność silnych emocji (zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, którym trzeba dać upust).
Przygotowania do świąt, przeżywanie rytuałów, życie społeczności - to wszystko dostarcza nam na pewno sporych emocji!

Wspólne ognisko podczas Dni Wiedzy Pogańskiej 2014

  • Możliwość doświadczenia sukcesu.
Kolejny udany blot jest jak najbardziej powodem do dumy dla wszystkich biorących w nim udział. Uczestnicy takiego blotu są zadowoleni, a ich codzienne problemy odchodzą na bok, bo teraz mogą się cieszyć ze wspólnego sukcesu.


Po wiosennym blocie

Problem świadomości

  • Potrzeba bycia częścią drużyny narodowej jest realizowana poprzez spotkania kibiców na stadionach, w strefach kibica czy pubach. W tak dużej grupie można zaobserwować niesamowicie ciekawe mechanizmy psychologiczne związane z utożsamianiem się z daną zbiorowością, czyli w tym przypadku z drużyną narodową.

Poganie realizują potrzebę bycia częścią społeczności przez udział w zlotach, świętach, konferencjach, warsztatach i lokalnych spotkaniach. To o tyle ciekawe, że znając mechanizmy związne z utożsamianiem się z daną grupą, można zidentyfikować swoją własną postawę, swój poziom świadomości i w razie potrzeby popracować nad nim. Co to takiego, ten poziom świadomości? Otóż ogólnie jest to między innymi „stopień wglądu i poznania własnej osobowości, poziom zrozumienia istniejących mechanizmów umysłowych, emocjonalnych i społecznych, stopień zrozumienia i otwartości na innych ludzi."

Autor powyższego cytatu charakteryzuje tożsamość kibica pod kątem wybranych poziomów świadomości, a mi się przypominają różne anegdoty z pogańskiego światka.

  • Jeśli jednostka o tożsamości „kibic”, znajdująca się w zbiorowości fanów piłki nożnej, ma niski poziom świadomości (nie jest świadoma i nie potrafi kontrolować swoich emocji, silnie utożsamia się ze swoim ego, w jej życiu przeważają takie emocje jak złość, poczucie winy, smutek), będzie wrogo nastawiona do przeciwników swojej drużyny. Można to bardzo łatwo zaobserwować na stadionach, w strefach kibica czy w pubach, gdzie od czasu do czasu fruwają rozmaite wyzwiska i siarczyste przekleństwa.

A co u nas? :-)

Jeśli jednostka o tożsamości „asatryjczyk”, znajdująca się w zbiorowości starowierców germańskich, ma niski poziom świadomości (nie jest świadoma i nie potrafi kontrolować swoich emocji, silnie utożsamia się ze swoim ego, w jej życiu przeważają takie emocje jak złość, poczucie winy, smutek), będzie wrogo nastawiona do przeciwników swojej ścieżki. Można to bardzo łatwo zaobserwać w internecie, gdzie toczą się rozmaite bitwy na obelgi między wirtualnymi wojownikami, schowanymi za wymyślonymi imionami (zazwyczaj bardzo groźnie brzmiącymi) i siedzącymi bezpiecznie w domowym zaciszu.

Ty też na pewno znasz kogoś, kto nienawidzi np. chrześcijan. Osobę, która głównie wypowiada się przez hasła w stylu: „Spalić wszystkie kościoły!”, a nie „Mamy piękne lato! Wkrótce Midsommer, co by tu przygotować na rytuał?”. Tym, czego ta osoba nienawidzi (kim nie chce być), określa jednocześnie to, kim jest. Bardzo dziwny sposób myślenia, generujący potrzebę coraz większego „hejtu”, żeby potwierdzić „bycie tru”. 

Jeżeli śledzisz pogańskie plotki dłużej niż 5 lat, to być może pamiętasz  tzw. wojnę asatryjsko-wiccańską. Lub wiccańsko-asatryjską, w zależności od tego, która strona się wypowiada. Zrobiłam mały przegląd pod kątem tego artykułu i ku swojemy zdziwieniu, trafiłam na opisy pochodzące z blogów różnych osób, które nawet nie brały udziału w tych zdarzeniach. Chociażby ten post. Nie mam pojęcia, kim jest autor, ale obiektywnie i zabawnie podsumowuje tzw. „bagienko”. Złość, wyzwiska i niechęć.

  • Zjawisko kierowania tych emocji w stronę przeciwnej drużyny jest oczywiście tylko pułapką umysłu – łatwiej jest bowiem w przypadku przegranego meczu przelać negatywne emocje na kibiców i piłkarzy drużyny przeciwnej, niż samemu poradzić sobie z takim niewygodnym stanem emocjonalnym. W sytuacji zwycięstwa taka osoba będzie odczuwać dumę i wyższość, a w sytuacji porażki będzie pałać nienawiścią i wykrzykiwać obelgi na stadionie.
W przypadku pogan tym przegranym meczem staje się brak poklasku i podziwu, problem z akceptacją, niemożność potwierdzenia swojej wartości. Takie zachowania są trudne do zaakceptowania dla bardziej racjonalnych członków społeczności, dlatego bywają wyśmiewane. W przypadku wspomnianej „wojny" - owocem jest kilka komiksów i jedna... dość wulgarna piosenka. Treści tego dzieła na szczęście i tak już nikt nie pamięta. No… może refrenik! :)

Fotokomiks przygotowany wspólnie z Mojmirą, reprezentującą tu siły wiccańskie :)

Ale nie martwmy się takim przypadkami. Jest ich malutko, chociaż bywają głośne. Nie przejmujmy się nimi, bo „w miarę rozwoju własnej świadomości oraz wzmacniania poczucia własnej wartości, ludzie zaczynają się otwierać na innych ludzi. Oznacza to, że stają się gotowi do nawiązywania relacji z jednostkami, z którymi wcześniej nie chcieliby się bratać".

I teraz robi się ciekawie! Pomyślmy chociażby o Dniach Wiedzy Pogańskiej. Ludzie z różnych ścieżek już nie patrzą na siebie z pode łba, a z zainteresowaniem. Odkrywają, że można razem napić się piwa, porozmawiać, poznać się, nauczyć czegoś od siebie nawzajem, współpracować i dobrze się przy tym bawić.

Plakat promujący Dni Wiedzy Pogańskiej 2014

Przypomina mi się też eksperyment pt. Ostara 2011, na którą zaprosiliśmy wszystkich znanych nam wówczas asatryjczyków. Niektórym z nich nieodpowiadało to, że we wrocławskich obrzędach bardzo ważną rolę pełni nasz przyjaciel, szaman. Nie miało dla nich znaczenia, że funkcja szamana nie wiąże się z wyborem konkretnego panteonu bogów. Ani to, że szaman komunikuje się z duchami - w przypadku blotu z duchami danego miejsca - zapewniając nam zawsze ich przychylność. Ani to, że w pogaństwie germańskim trafiamy na opisy praktyk szamańskich, i że nawet Odyn uważany jest za jednego z nich.

Parę osób z mojej ścieżki uznało, że szaman nie jest “tru” i lepszy będzie blot bez niego. Postanowiłam uszanować upodobania zaproszonych gości i ustaliłam wspólnie z naszym szamanem, że tym razem blot będzie tylko dla asatryjczyków, bez żadnych elementów szamańskich. Chciałam sprawdzić, jaki to będzie rytuał. Przekonać się, czy prawdę mówią ci, którzy przekonani są, że tak będzie lepiej. Choć razem siedzieliśmy przy ogniu, to obrzędy odbyły oddzielne. Asatryjczycy poszli w las na lewo, a szamani na prawo. 

Jaki był wynik tego eksperymentu? Blot nie był zły, ale nie był też lepszy. Przekonałam się, że w kręgu najważniejsi są ludzie i to, co ich łączy. A łączy Cię więcej z przyjacielem, którego znasz od lat i często odwiedzasz, niż ze współwyznawcą z drugiego końca Polski, którego widzisz raz w roku i znasz tylko na podstawie jego własnych słów. Wyproszenie przyjaciela z udziału we wspólnym obrzędzie, dlatego że daleki znajomy uważa, że to nie jest “tru”, było błędem. Ale na każdym błędzie czegoś się uczymy!

Czy to oznacza, że dobre będą mieszane bloty międzyścieżkowe dla wszystkich bogów na raz? Oczywiście, że nie! Zostaliśmy kiedyś zaproszeni na tego typu obrzęd do Warszawy. W decydującym momencie rytuału osoby, które powinny zabrać głos, nie wydusiły z siebie słowa. I zapadła niezręczna cisza. 

Dlaczego warszawiacy zaniemówili? Stres czy szczęśliwe zrządzenie losu? Nie wiadomo. Faktem jednak jest, że ten dziwny, eklektyczny rytuał nie wypalił. Sytuację uratowała żerczyni, Lesza, prowadząc go dalej zgodnie z duchem słowiańskich wierzeń.

Uważam, że mieszanie obrzędów i łączenie różnych bajek jest złym pomysłem. Nie widzę natomiast przeciwskazań do tego, by być świadkiem obrzędu organizowanego np. przez rodzimowierców. Nie jest dla mnie też problemem to, że rekonstrukcjonista celtycki będzie świadkiem blotu. Jeśli chce, niech patrzy i odda szacunek naszym bogom. Nie uważam za nietakt tego, że podczas toastu rodzimowierca powie coś o swoich bogach. Szanujemy nawzajem swoje wierzenia i decyzje.

Przypomina mi się również zorganizowany przez Asatru Polska Vetrablot w Sulejowie w 2011 roku. Oprócz asatryjczyków przyjechali też rodzimowiercy. Dla mnie był to jeden z najciekawszych zlotów, właśnie ze względu na udział w nim tych innych pogan. Nie było żadnego smutnego marudzenia o haplogrupach ani o tym, kto był pierwszy, na których ziemiach. Zadnych przydługich dyskusji, czy nasi prapra(...)pradziadkowie byli bardziej słowiańscy czy germańscy. Była za to wymiana informacji i fascynacja rozmówcą, jego doświadczeniami i kultywowanymi tradycjami. Z tego miejsca po raz kolejny dziękuję Poświstowi za to, czego nas wszystkich wtedy nauczył. Mam tu na myśli nie tylko opowieści przy ognisku, ale przede wszystkim postawę i organizację. To wielki człowiek i zdecydowanie mój ulubiony rodzimowierca! :-)

Pocztówka rozdawana z okazji Vetrablotu 2011

A teraz wracamy do kibiców! Ostatni akapit jest o tych ludziach, którzy prezentują najwyższy poziom świadomości. Oznacza to:
  • Większe zrozumienie samego siebie, dystans do swoich przekonań i zagrywek ego, równowaga emocjonalna, głębokie zrozumienie zachowań innych ludzi.
A u pogan? Według mnie oznacza to przede wszystkim oddzielenie człowieka od wyznawanej religii. To naprawdę trudne, zwłaszcza w przypadku Asatru - definiujemy się jako ludzie honoru przestrzegający konkretnych zasad. Ze Starą Wiarą łączy się określony kodeks etyczny. To sposób życia, jego nieodzowny element. Łatwo zakładamy, że każdy asatryjczyk będzie myślał podobnie do nas, że będzie osobą honorową: odważną, szczerą, gościną, odpowiedzialną itd. To ideał, którym powinniśmy żyć lub do którego powinniśmy dążyć - jednak ludzie to tylko ludzie. 

Inne stereotypy też są śmieszne. Nieprawdą są uogólniające stwierdzenia, że np. wszyscy wiccanie przytulają się do drzew, a wszyscy szamani zarzywają nielegalne substancje. Największą pomyłką jest nienawiść (strach przed nieznanym?) do innych ścieżek. Musimy zaakceptować fakt, że u “tych innych” są ludzie podobni do nas. Możemy z nimi usiąść przy jednym ogniu, podzielić się rogiem i - być może - znaleźć nowych przyjaciół. Możemy razem działać i wspierać pogańskie inicjatywy. Warto pogratulować tym, którym udało się coś osiągnąć, albo pomóc innym, jeśli mamy taką możliwość. Współpracujmy, kiedy jest okazja. Po to, między innymi, powstało w 2012 roku Stowarzyszenie Jera.



Zastanów się, jakim jesteś człowiekiem, jakim jesteś poganinem?

Do zobaczenia na kolejnym święcie! :)

5 komentarzy:

  1. "Nie mam pojęcia kim jest autor ale obiektywnie i zabawnie podsumowuje tzw “bagienko”. Złość, wyzwiska i niechęć."

    Autorem jestem ja :)
    Środowisko było skażone hejtami od samego początku, ot taki grzech pierworodny :> Potem już poszły konie po betonie i nowe pokolenia kontynuowały zastaną tradycję. Na ogół były to zresztą wojny między konkretnymi osobami, które potem rozlewały się na całe ścieżki.

    Co do wojny wiccańsko-asatryjskiej - konta na PFI nie miałem i nie mam (początkowo krytykowałem, więc nie wypadało, potem już nie było sensu zakładać), ale obserwowałem wszystko, bo nie wymagało to rejestracji. Szkoda, że treści związane z wojną zniknęły z forum, bo nawet po latach lektura byłaby bardzo ciekawa. Wcześniej była zresztą jeszcze jedna wojenka, która kręciła się wokół jajec (bynajmniej nie kurzych) i brali w niej udział także druidzi. Mało kto pamięta o tych wydarzeniach, a szkoda.

    Prawda jest taka, że środowisko jest podzielone jak nigdy dotąd i nie zapowiada się na wielkie pojednanie - chyba, że pojawi się ktoś przeciwko komu wszyscy się zjednoczą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, Verm, a skąd jesteś? Może te podziały to specyfika lokalna. Jeśli chodzi o Wrocław to nigdy nie było z tym większych problemów, a obecnie już całkiem panuje Złoty Wiek Integracji :P

    Myślę też, że należy rozdzielić rzeczywiste podziały w społeczności pogańskiej od wydumanych i kompletnie niereprezentatywnych kłótni w Internecie. Zwykle nie kłóci się więcej niż kilka osób, podczas gdy społeczność idzie już nawet nie w dziesiątki, a za chwilę w setki zainteresowanych. Większośc z nich ma jednak lepsze rzeczy do roboty niż wylewanie żalu na forum internetowym. Z tego powodu byłabym ostrożna z wydawaniem sądów w stylu "środowisko jest podzielone jak nigdy dotąd". To po prostu nie jest prawda ;)

    Ostatnia rzecz to natomiast różnica między "skłóceni", a "nieodczuwający potrzeby integracji". Przykładowo i w Katowicach, i w Krakowie działają dwie dość liczne, prężne grupy asatryjczyków. Nie utrzymują kontaktów z tamtejszymi wiccanami (nie mam pojęcia, czy tacy istnieją, ale załóżmy, że tak). Czy to oznacza, że są podzieleni? Nie, po prostu nigdy się ze soba nie zaprzyjaźnili - i wcale nie muszą. Z powodzeniem mogą szanować się na odległość.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Hmm, Verm, a skąd jesteś? Może te podziały to specyfika lokalna. Jeśli chodzi o Wrocław to nigdy nie było z tym większych problemów, a obecnie już całkiem panuje Złoty Wiek Integracji :P "

    Czasami dobrze jest wystawić nosa i spojrzeć na problem bardziej globalnie :> Nie sądzę zresztą, żeby podziały były jedynie specyfiką np. warszawską, bo były one w zasadzie od samego początku powstawania środowiska.

    "Myślę też, że należy rozdzielić rzeczywiste podziały w społeczności pogańskiej od wydumanych i kompletnie niereprezentatywnych kłótni w Internecie. Zwykle nie kłóci się więcej niż kilka osób, podczas gdy społeczność idzie już nawet nie w dziesiątki, a za chwilę w setki zainteresowanych."

    Jedno rzutuje na drugie ;] Biorąc pod uwagę, że do spotkań na żywo de facto nie dochodzi (w Warszawie doszło a propos ostatniego marszu i skończyło się to burdą na fejsie), bo każdy organizuje własne wydarzenia dla osób, z którymi mu po drodze kłótnie obywają sie przede wszystkim w internecie. Po prostu tylko tam istnieje możliwość, żeby wszystkie strony mogły sobie to i owo wygarnąć :>

    "Z tego powodu byłabym ostrożna z wydawaniem sądów w stylu "środowisko jest podzielone jak nigdy dotąd". To po prostu nie jest prawda ;)"

    Asatryjczycy są wewnętrznie skonfliktowani, rodzimowiercy też, podobnie jak wiccanie - rzeczywiście nie ma żadnych podziałów i wszyscy żyją w zgodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O wiccanach i rodzimowiercach wypowiadać się nie mogą, ale o asatryjczykach tak. I z całą pewnością mogę powiedzieć, że od dawna nie byliśmy tak zintegrowani. Kilka orbitujących i obrażonych na nas osób nie świadczy o podziale. Takie osoby będą zawsze. To jednostki, podczas gdy od kilku miesięcy kilkadziesiąt osób wspólnie pracuje nad projektem związku wyznaniowego. Mamy różne poglądy, nie zawsze się lubimy, ale to nie problem. Nie mamy być grupą przyjaciół, ale społecznością o wspólnych celach. I to świetnie działa. Tylko że zamiast pisać o tym w Internecie - wolimy spotkać się na zlocie.

    A co do jednostek rzutujących na społeczność... Największy problem osób przywiązanych do ekranów komputerów to fakt, że reszta nie tylko nie przejmuje się flejmem, ale zwykle nawet o nim nie wie. Bo we Wrocławiu, w Krakowie, w Katowicach czy w Trójmieście ludzie wolą spotkać się w pubie i wypić piwo. Internet nie jest tam nikomu potrzebny do szczęścia czy... bycia poganinem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do qarszawskiego rytuału, nie miał być eklektyczny, a druidzki. Areligijny, bądź panteistyczny, będący odniesieniem do natury jako źródła wszelkiej boskości i kotła, z którego wykluli się wszelcy bogowie. Dobrze że się nie udało, to nie jest dobra metoda rytualna na masowe spędy, zbyt mało w tym cyrku, za dużo tresci, za mało formy.

    Co do spotykania się z innymi poganami, przeznaczanie na to każdej wolnej chwili, która przy zdrowym pojmowaniu społeczności religii, powinna być spędzana z rodziną, jest... dziwaczne. Nie nazwałbym poganinem kogoś, kto z innymi "poganami" w ciągu roku widuje się dziesiątki razy, a rodziców czy dziadków, jeśli jeszcze żyją, widzi raz. Budowanie społeczności pogańskich to budowanie zdrowych, wielopokoleniowych rodzin, a nie grup towarzyskich.

    Na szczęście nie podpisuję się ani pod szerokim terminem "poganka", ani jako osoba niemająca nic wspólnego z Islandią, "asatryjka". Więc tekst w gruncie rzeczy dotyczy jakiegoś obcego mi i kuriozalnego dla mnie środowiska.

    OdpowiedzUsuń